Zakochałam się w tym wzorze dawno temu. Haftowanie idzie jak po grudzie. Czasem zastanawiam się, czy praca nad nim w ogóle ma sens, bo najprawdopodobniej skończę go dopiero koło 90 - tki.
Odłożyłam haft na kilka miesięcy. Zaczęło mi go jednak bardzo brakować. Pomyślałam sobie, że samo wyszywanie bardzo mi się podoba. Wcale nie musze kończyć. ;)
Zaczęłam w 2005 roku.
Dokumentacja fotograficzna nie jest kompletna.
Dzisiaj wygląda tak.
Cieszy mnie każdy postawiony krzyżyk. Może dla własnej satysfakcji i podtrzymywania motywacji co kilka tygodni będę wstawiać tu zdjęcie.
poniedziałek, 31 maja 2010
poniedziałek, 10 maja 2010
Drożdżówki
Nie przepadam za gotowaniem. Przygotowywanie obiadu z dwóch dań to dla mnie mordęga, poświęcenie, najwyższy wymiar kary i strata czasu. Zwłaszcza, że taki obiad zjada się szybko, niezależnie od wkładu pracy. W kuchni cierpię. Umiem przyrządzić zaledwie kilka potraw. Najważniejszym kryterium, jakie musi spełnić przepis, by zostać włączonym do mojej książki kucharskiej, jest czas przygotowywania. Jestem w stanie wykrzesać z siebie tylko 30 minut cierpliwości.
Podobnie jest z pieczeniem. Składniki do miski, zmiksować, potem wylać na blachę, wrzucić w piekarnik. Koniec zabawy. I postarać się jak najmniej upaprać kuchnię.
Czasem moja niechęć do kucharzenia przegrywa z miłością do jedzenia.
Ostatnio zapragnęłam czegoś z ciastem drożdżowym. Na spotkanie moim zachciankom wyszła Pracownia Wypieków proponując drożdżówki z serem. Przepis trochę ostudził mój zapał, ponieważ wymienia więcej niż 3 składniki. Zawzięłam się jednak i mimo, że nigdy nie odniosłam sukcesów tu, gdzie w grę wchodziły drożdże, postanowiłam spróbować. Efekt mnie samą zaskoczył. Przepis logiczny i prosty. Zaczyn wyrósł, ciasto wyrosło, bułeczki wyszły przepyszne. Smakowały nie tylko mnie. ;)
Polecam i dopisuję do mojej skromniutkiej kolekcji, mimo że ich przygotowanie zajmuje więcej niż pół godziny. Na szczeście ciasto rośnie samo.
Podobnie jest z pieczeniem. Składniki do miski, zmiksować, potem wylać na blachę, wrzucić w piekarnik. Koniec zabawy. I postarać się jak najmniej upaprać kuchnię.
Czasem moja niechęć do kucharzenia przegrywa z miłością do jedzenia.
Ostatnio zapragnęłam czegoś z ciastem drożdżowym. Na spotkanie moim zachciankom wyszła Pracownia Wypieków proponując drożdżówki z serem. Przepis trochę ostudził mój zapał, ponieważ wymienia więcej niż 3 składniki. Zawzięłam się jednak i mimo, że nigdy nie odniosłam sukcesów tu, gdzie w grę wchodziły drożdże, postanowiłam spróbować. Efekt mnie samą zaskoczył. Przepis logiczny i prosty. Zaczyn wyrósł, ciasto wyrosło, bułeczki wyszły przepyszne. Smakowały nie tylko mnie. ;)
Polecam i dopisuję do mojej skromniutkiej kolekcji, mimo że ich przygotowanie zajmuje więcej niż pół godziny. Na szczeście ciasto rośnie samo.
Subskrybuj:
Posty (Atom)