Statcounter

wtorek, 20 lipca 2010

Wreszcie

coś się dzieje w moim ogródku.
Pomalutku urządzam mój kawałek zieleni. Zaczęłam na szczęście przed falą upałów i moje kochane zielska zdążyły się przyjąć na nowym miejscu. Przetrwały i nadal cieszą oko. Mam nadzieję, że z następnym wzrostem temperatury też sobie poradzą. Oczywiście będę im z całych sił w tym pomagać.

Nasz taras wychodzi na południe. Na szczęście ocieniony jest w dużej części balkonem sąsiadów. Przed tarasem mamy kawałek trawnika. Tu już jest patelnia. Ostróżki i kocimiętki są pod moją stałą obserwacją. Wystarcza im podlewanie raz dziennie. Bardzo rzadko trzeba im ruszyć z pomocą.

W ramach eksperymentu kupiłam rozwar wielkokwiatowy (Platycodon grandiflorus).
Na razie stoi sobie w osłonce na tarasowym stoliku, ale jesienią mam zamiar przesadzić go na rabatkę. Jest piękny. Kwitnie nieprzerwanie już trzeci tydzień. Pojedynczy kwiat utrzymuje się krótko, koło jednej doby, ale pąków jest mnóstwo.



Pączki same w sobie są śliczne.



W bardziej ocienionej części ogródka zamieszkała hortensja w moim ulubionym kolorze.




Ona niestety jest skazana na doniczkę, bo nie moge jej przesadzić do gruntu. Pod 30 centymetrową warstwą ziemi znajduje się garaż. Wolę nie ryzykować sadzenia krzewów i drzewek w tak płytkiej glebie.

Dzwonki karpackie (Campanula carpatica) czekają na wysadzenie. W podobnej sytuacji jest lawenda i żurawki. Kupiłam je, bo bardzo je lubię. Czekam na remont tarasu z zakładaniem nowych rabatek. Obawiam się, że ekipa nie będzie uważała na rośliny.



Moją zdecydowaną faworytą jest naparstnica. Zawsze chciałam, by rosła w moim ogrodzie. Ta nie kwitnie tak obficie jak powinna. Jest posadzona w zbyt dużym cieniu, ale na razie musi sobie radzić.