Tone Finnanger i jej cudna Tilda to moje tegoroczne odkrycie. Tu ukłony dla Malwiny, która zapoznała mnie z tymi ślicznościami. :) Muszę się jednak przyznać, że nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. Nawet nie od drugiego. Początkowo uznalam ten styl za nieco dziwaczny, choć od początku zachwyciły mnie materiały. Drobne kwiatuszki, błękitne i różowe paseczki, kropki. Wydały mi się bardzo przytulne i domowe. Im więcej się jednak przyglądałam, oglądałam dzieła dziewcząt pokazywane na blogach, na przykład tu, tym bardziej Tilda mi się podobała. No i wpadłam.
A wczoraj dostałam niesamowity prezent. :)
Szczególnie spodobały mi się myszy i choinki w doniczkach.
I znów wzrosła mi motywacja do nauki norweskiego. :)
Jakość zdjęć nie jest najlepsza, ale bardzo ciemno dziś w Krakowie.
oj oj oj dlaczego ja tu zaglądnełam ????? już mam przekichane no nie teraz będzie mi się sniła po nocach .... Nie wiedziałam , że jesteś z Krakowa Czarowniczko !!?? Ja też
OdpowiedzUsuńmnie też zarażono zachwytem nad stylem Tilda do tego stopnia, że postanowiłam wykonać Tildę (lalkę) na szydełku (tak nietypowo)
OdpowiedzUsuńhttp://zaczarowaneszydelko.ofu.pl
Super rzeczy, te choineczki, no w ogóle masakra na całego...uwielbiam takie cudeńka mozna prosić o szablon takiej choineczki np.;-) zapraszam też do mnie klubtilda.blogspot.com Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń