Bardzo podobają mi się jej wzory.
Lubię w nich właściwie wszystko. Kolorystykę, sposób w jaki przedstawione są kobiece sylwetki, proporcje. Mam ochotę wyhaftować każdy, jaki tylko znajdę.
Zaczęłam od "Pokazu mody" na zamówienie mojego taty.
W tym momencie obrazek wygląda tak:

Zdjęcie nie jest zachwycające, ale lepsze mi nie wyszło. Winę zrzucam na to, że w mieszkaniu ciemno.
Pracowało się z nim fantastycznie, dopóki nie doszłam do haftowanej metalizowaną muliną poręczy schodów. Nić się łamie i rwie, jakoś tak dziwnie rozwarstwia i rozłazi, rozcapierza, plącze i powstają na niej niezliczone ilości supełków.
Słowem robi co chce i mną rządzi.
Trochę przesadzam, ale jest trudniejsza w obsłudze niż mulina zwykła. Po kilkudziesięciu minutach szarpania się z nią odkładam robótkę na kilka tygodni, żeby odpocząć.
Czy problem z metalizowaną nicią jest pospolity, czy też mam się czuć szczególnie wyróżniona? A może po prostu złej baletnicy...
Może jest jakiś patent na jej poskromienie.
Tak czy inaczej projekt jest wart zachodu i na pewno go skończę. Podobno publiczna deklaracja zwiększa szansę odniesenia sukcesu.
Tatuś musi tylko uzbroić się w odrobinę cierpliwości.